Cały "Dom" leci na przesadzie. Te piękniuteńkie krajobrazy, stroje, lokacje tak przytłaczają wszystko inne, że to aż nienormalne. W "Hero" Yimou jeszcze się hamował, tam estetyka służyła filmowi, fabule, podkreślała pewne rzeczy; w "Sztyletach" estetyka jest głownym bohaterem i celem samym w sobie.
No i ten nóż w plecach.. lol
Lubię azjatyckie filmy, ale tutaj Yimou przegiął straszliwie.. tak to jest, jak się dostanie w łapki za dużo fajnego sprzętu do przetestowania, hihi