(oczywiście w wersji chińskiej) bardzo dużo religii, świątynia, opat, odmieniany Budda przez przypadki, zabić i ukłon do "Buddy" ( = "chińska nowa fala" - stawianie na religię), biją się non-stop, zabijają (a cały czas rozmawiają o pokoju), krew się leje, bohaterowie po 4 trafieniach z karabinu i ranach ciętych żyją dalej i walczą! Żona głównego bohatera strzela z pistoletu jak rewolwerowiec - 2 strzały w biegu - pada 2 "złych" - to jest takie nawiązanie do osiągnięć jugosłowiańskiego kina wojennego z lat 60. XX w. SATANIZM = demoniczni amerykańscy żołnierze = nic nowego, choć czasem bywają demoniczni japońscy żołnierze... Chińczycy to same poczciwiny - nawet jak kogoś zabiją to potem żałują = nic nowego. Dłużyzny, pompatyczno-heroi-patriotyczno-pacyfistyczne dialogi (mówią dużo), no i o co zawsze: "chińska pompa". Krótko: długi, nudny, nieciekawy scenariusz = "dla fanów".